czwartek, 4 sierpnia 2011

Dajcie mi popracowac!

No Kochani!

Wybaczcie brak polskich znakow, ale niestety tak to jest, kiedy na calym swiecie nie uzywa sie jezyka polskiego i naszych boskich znakow :)
I wybaczcie tez nieczeste pisanie-niestety tak to bywa w tym przepieknym kraju, ze jednym z urokow jest stopniowe zatracanie sie w codziennosci i pieknie otaczajacej cie przyrody, ze Internet schodzi na dalszy poziom - szczegolnie, gdy slamazarzy sie jak slimak i trzeba za niego placic w kafejkach. O.

Tak wiec zaczne od najwczesniejszych wydarzen, mianowicie dzis wybralismy sie na stanowisko Torro Muerto. Powiem Wam tak-nawet bez Ayahuasci wyprawa byla ciekawa. Zwidy pod tytulem ``widze czlowieka zapadajacego sie w piasku´´ albo ´´slysze szamanskie grzechotki na srodku pustyni´´ daja do myslenia. Sama atmosfera miejsca, ktore mozna szczerze z reka na sercu nazwac patelnia, pustynia, odludziem-imponujaca. Tym bardziej, ze koszt wyprawy calodniowej wyniosl nas 5 soli. Dzien zakonczony pelnowartosciowym obiadem w postaci frytek i salatki + coli w cenie 1.5 sola na glowe? Bezcenny.

Ach! Chcialam Wam powiedziec cos bardzo ciekawnego-siedzi to we mnie juz hohoho z dobry tydzien, odkad dotarlam do Arequipy. Tak wiec przygotujcie sie na Prawde prawdziwa: Peru sie zmienia. Zmienia sie pod wzgledem kulturalnym i mentalnym. Tak-obserwowanie zmian jakie zaszly w ludzkiej mentalnosci w ciagu  ostatnich dwoch lat jest niesamowite. Nie pamietam zbytnio, bym za pierwszym razem, pierwszym pobytem w Peru uswiadczyla widoku par calujacych sie i obsciskujacych na ulicach. Teraz? Wolnosc i swoboda! Wszem i w obec, na ulicy, w parkach i na lawkach - w barach, na marketach i w dziwnych uliczkach: pary sie caluja, obsciskuja i Bog jeden wie co jeszcze. Co wiecej! Dostrzezona zostala nawet jedna PARA LESBIJSKA! Ohoh! Swiatlosc przybyla do Peru! Nie jestem pewna czy to dobrze czy zle. A moze jest wlasnie neutralne? Wszak zmiany kulturowe sa nieuniknione. bynajmiej nie jestem wyznawca nurtu ewolucjonistycznego, twierdzacego ze Peru jest daleko w tyle za Europa i predzej czy pozniej dotrze do ´´naszego´´ stanu, ale mowie ze cos sie dziac zaczyna.

Och jak pelno tutaj jest amerykow. Nie dziwie sie ze miejscowi widza bialego i krzycza ´´Hello´´ od razu. Biedne dzieci... gorzej ze Ci amerykanie nawet nie potrafia wykazac sçnajmniejszego szacunku poslugujac sie poprawnie jezykiem hiszpanskim. Nie twierdze ze moj hiszpanski jest najwyzszych lotow, ale przynajmniej staram sie. Staram sie mowic tak, by mnie zrozumieli. Za to amerykanie... nawet nie pytajcie jak okropnie brzmi i kaleczy moje uszy ´´pero´´ albo ´´perro´´ z amerykanskim akcentem! Brrrr....

Przybylam pelna szczescia i radosci do Arequipy-cieplo, slonce i biale mury. Co zrobila madra Ewcia? Drugiego dnia zdjecia wszystkie niemal warstwy odziezy i poszla z kocykiem na dach hostelu. Uch jak goraco, puf jak goraco-trzy godzinki z jednej strony, trzy godzinki z drugiej strony i tadam! Zamiast carne blanco mamy Ewe w wersji carne rojo... Tak czerwonego, spalonego i swinkowo wygladajacego wygladu nie mialam chyba nigdy! :P Aktualnie znaki schodza powoli ze mnie. Czuje sie jak taki waz, co zmienia skore. moze to i symboliczne i sama sie przeobraze? Zobaczymy.

Powiem Wam tak: Peru to kraj, w ktorym najprosciej jest dotrzec do ziola. Niemalze rosnie tutaj na ulicach. Przejsc sie tak Arequipa i popatrzec na ludzi chodzacych ulicami to od razu widac, kto co i jak. Jest taki bazarek z artresaniami gdzie zawsze stoja chlopaki z warkoczyçkami kolorowymi i plecacy bransoletki: czym sie do tego zajmuja? Sprzedaja. Dla pozorow to przy tym bazarku stoja policjanci rozstawieni tak co 10 krokow jeden od drugiego. Co wiecej: chodza po miescie i zaczepiaja tacy sami, podobni goscia co to chca ci splesc warkoczyk albo naszyjnik-taki jeden mnie dopadl. Mial mi zrobic bransoletki dla Maluchow, ale po pewnym czasie spaceru po miescie i rozmowy siadlam. W sensie zrezygnowalam, a wlasciwie wystawilam go do wiatru po umowieniu spotkania. Nie dosc ze sie okazalo ze maryske chce opylic, to jeszcze podejrzanie podziwial moje rude wlosy i blada cere...nie chcialabym jednak skonczyc w jakims peruwianskim burdelu otumaniana maryska albo czym innym... No nic, najlepsza byla nasza landlorczyni co to palila skreta na sniadanie, obiad i kolacje... wesola kobitka, nie ma to tamto.

A co do tematu posta...
Jest dzis 3 sierpnia...a ja nadal nie zaczelam badan... Moze to i dobrze, bo nie bede sie musiala tyle czasu spedzac na wywiadach, bo to mozna oszalec, ale z drugiej strony to no kurcze blade! Chce juz zaczac! Boje sie troche tych wywiadow-zmienialam kwestionariusz, bede jezdzic po miejscach, ale trzeba jakas zaczac. Na Kurpie przeciez docieralismy dzien/dwa przed rozpoczeciem badan, by sie oswoic. A tutaj? Nadal jestesmy w Aplao. Jutro w droge, pojutrze dopiero na stanowisko. Dopiero za dwa dni podejde do pierwszego swego respondenta na nowej drodze badan. Jak mi pojdzie? Jak powiedzie sie cala rozmowa? Zobaczymy.

Poki co-koniec. Do zo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz