środa, 19 stycznia 2011

Glasgow




Bo czasem każdy z nas potrzebuje takiej drabiny



Italia w środku Glasgow





A to, bo każdy z nas ma swoją własną batalię do rozegrania

Czy widzicie tą łzę? Na powitanie to, czy pożegnanie...

Czemu te gołębie nie biegną razem z czasem?

Czy Wam też tak podoba się to idealne połączenie barw?

19.01.2011

Glasgow czyli nie oceniaj książki po okładce, nie taki diabeł straszny jak go malują i nie szata zdobi człowieka. Moje zdanie o tym mieście zmieniło się o 180' w zaledwie 10 minut. Ilu ludzi nie spotkałam, tak wszyscy zgodnie twierdzili, że miasto to jest tylko kolejnym industrialnym, nowoczesnym zatłoczonym i pozbawionym duszy miejscem., gdzie ludzie mówią nie zrozumiałym językiem typu głeboko-glasgowo-szkocko-angielskim. Że to Edynburg jest miastem szczeólnie wartm uwagi, a Glasgow w jeden dzień można zobaczyć całe. BZDURA i iwerutne kłamstwo! Zaprawdę powiadam: Glasgow to przepiękne miejsce, na które miesięcy nie starczy! Nie, żebym równocześnie też zmieniła zdanie o Edynburgu - to dwie oddzielne bajki. Edynburg to bajkowe miejsce, z zamkiem malowniczym w samym sercu, z kamiennymi i ciemnymi, tajemnicztmi i pełnymi straszliwie krwawych opowieści uliczkami. Idealne na pocztówkę, dla poety lub malarza - by spoglądać na tłoczne ulice zza okna ulubionej kawiarni popijając gorącą latte lub szkicować sylwetki ludzkie pośród murów. Glasgow to inny typ miasta. To miejsce, z którego wynosisz wiosnę i twarze na tle idealnego połączenia soczystej zieleni, czystego błękitu i malowniczej architektury. Tak, to prawda, że sporo tutaj nowoczesnego budownictwa, ale jak harmonijnie jest ono wbudowane w zabytkowy krajobraz! To miejsce gdzieś idealnie pośrodku pomiędzy Warszawą a Edynburgiem - tu można żyć, tutaj jest PRZESTRZEŃ. To miejsce nie ma jednej barwy, to miejsce ma jedno określenie - przestrzeń. Jest wszędzie - na ulicach, na mostach, dla spokojnych spacerowiczów, dla marzycieli, dla sportowców bających co rano o zwyczajowy bieg wzdłuż rzeki, dla myśli, dla nie-myśli, dla bycia, życia i czucia. Może te impresje zawdzięczam niezwykle wiosennemu dniu, a może moje wibracje nałożyły się i spotkały z wibracjami miasta?
Nie ważne - Glasgow to moje kolejne miejsce - tym bardziej, że blisko jest Lesmahagow, do którego kiedyś jeszcze wrócę na pewno!
Tak, utwierdziło mnie w tym zdaniu nie tylko to - także zapomniana ładowarka do telefonu i spotkanie moich mnichów podczas spaceru! :)
Niesamowite jest jak miłe emocje we mnie wyzwalają - no i oczywiście tak dobrze mnie znają, że po raz kolejny dali mi moje ulubione hare-krishna-słodkości :)

Ach! Mój ostatni dzień w świątyni był perfekcyjny! Wielka fiesta, której nigdy nie zapomnę! Lubię myśleć, że cały program był przygotowny specjalnie dla mnie (tym bardziej, że mieliśmy niezwykłe wyjątkowe słokości). Tańczyliśmy, śpiewaliśmy i daliśmy się ponieść nastrojowi jak nigdy dotąd! W lato jadę z Chiaytiką i Gerundą (czy jak mu tam) na Bałtycki Hare Krishna Festiwal (oczywiście jeśli zdążę wrócić z Peru ((oczywiście, jeśli uda mi się pojechać))).

sobota, 15 stycznia 2011

Bakhuna Ashram

Nasze obiady komunalne z lekką nutką więziennego posmaku




Nasi kochani chłopcy

Dziecko słońca

Ogrodnicy pełną gębą




Trzygłowy potwór



Co to znaczy być 'dobrze osadzonym" :)

Zbyt piękny dzień by pracować

Rąbanie drewna najlepszą rzeczą pod słońcem. Gdybym tylko nie musiała dzielić mocy z Narayanem :)

piątek, 14 stycznia 2011

14.01.2010

To jest moje "módl się" i to jest moje "kochaj"

Im bliżej końca, tym bardziej doceniam pobyt z Hare Krishna. To wspaniali ludzie, którzy otwierają mi na nowo oczy. Wszystkie rozmowy, śpiewy i medytacje oddały mi to, co zgubiłam jakiś czas temu dając się pochłonąć fizycznemu światu. Przede wszystkim chodzi mi o większy spokój ducha i umiłowanie Boga. To bardziej osobiste przemyślenia, głębsze, personalne i duchowe przeżycia. Nie chcę tego utracić, nie chcę utracić tych odczuć, które mnie wypełniają aktualnie, dlatego tez o tym piszę. By pamiętać.

Będąc w Edynburgu spotkałam się z chłopakiem, który spędził parę miesięcy w ośrodku buddyjskim medytując oraz starszą kobietę (dzieląc z nią pokój w hostelu), wyznawczynię religii Bahai, która łączy w sobie pierwiastki wszystkich większych systemów religijnych, łącznie z chrześcijaństwem, buddyzmem oraz świadomością hare krishna. Dawno nie yło w moim życiu tyle "zbiegów okoliczności", dawno nie przyciągałam (wedle jednego z praw buddyjskich) ludzi tak uduchowionych, których słuchać mogłabym godzinami, polemizowałabym z którymi, i którzy (każdy na swój sposób) wskazywaliby mi drogę dalszego rozwoju.

Stan mojej duszy w chwili obecnej jest na dość wysokim poziomie constans. Czuję, że to, czego szukam wciąż, ta namiastka uczucia wszechogarniającej MIŁOŚCI, której jesteśmy częścią, jest blisko. Na tyle blisko, by czuć jej posmak i bolesny niedosyt zarazem. Zaczynam rozumieć dlaczego sięgałam po różne religie, czerpałam z różnych wyznań. Ale nie zaszufladkowanie się jest najwazniejsze - najważniejsze jest by być. By żyć w zgodzie ze swoją duszą, by jej słuchać, bezustannie być z nią w kontakcie, by kochać, by być dla Boga. Nie ma większej, prawdziwszej i ważniejszej miłości niż ta, którą darzymy Boga, i którą On darzy nas.

***

Jutro mój ostatni dzień w Lesmahagow. Może jeszcze kiedyś tu wrócę. Wiem, że jestem bardzo mile widziana, wiem, że z ogromną chęcią zobaczyłabym jeszcze Narayana - patrzyła jak się rozwija jego historia, jak sobie radzi w życiu, słuchałabym jego przemyśleń, słuchałabym jego śmiechu, patrzyłabym na jego radosną twarz; zobaczyłabym jeszcze raz Bakhti, rozmawiałabym z nim o roślinach, o tym, jak można nauczyć się od nich życia, śmiałabym się z jego szkockiego akcentu i doradzałabym jak wyzdrowieć w ekspresowym czasie; rozmawiałabym z BlaBla, chociaż jego imienia nigdy, ale to przenigdy nie uda mi się prawidłowo wymówić; ćwiczyłabym hiszpański z Panamiańczykiem, którego imienia inicjacyjnego nawet nie próbuję zapamiętać; chciałabym też mieć kontakt z Denisem i Jade - pasują do siebie, ciekawa jestem, czy ich dusze są sobie pisane, czy to porozumienie na innym poziomie. Wiem, że pojadę do Denisa do Szwajcarii i spędzimy nieco czasu w jednym z buddyjskich ośrodków - kwestia dopasowania ścieżek życiowych, czasu, studiów, pracy itp. Ciekawa jestem jak rozwinie się Jade - w którą stronę popchnie ją los? Jest uduchowiona osobą, takie też sprawia wrażenie, ale widzę, że jest na ostrzu. Jeden krok za daleko i może utonąć w ciemnej materii, może dać się pochłonąć temu, co w niej niebezpieczne i oddalić się od celu. Balansowanie nie jest dobre. Nie aż tak silnie zachwiane. Trzymam za nią kciuki, ale to walka z samą sobą. Najcięższa ze wszystkich. Coś o tym wiem. Widzę, jak wiele błędów popełniłam przez ostatnie parę lat. Jak wielce oddaliłam się od tego stanu, który udało mi się uchwycić 4-5 lat temu. Ale nigdy nie jest za późno na otrzeźwienie, prawda? Zawsze można znów zacząć wspinać się po drabinie. Nie spaliłam za sobą mostów - tych mostów nie da się tak łatwo zniszczyć.

Jutro ostatni dzień. Chcemy zrobić coś szczególnego, uczcić nasz wspólny czas, pożegnać się - chociaż na chwilę. Potem, w niedzielę, jadę do Glasgow. Pomieszkać u włoszki Eleny - członkini wspólnoty z resztą. Mam zamiar spędzić radośnie ostatnie dni tutaj i czerpać ze Szkocji to, co najpiękniejsze.

Ostatnie dwa dni spędziłam na głębokich przemyśleniach. Myślałam nie tylko o swoim życiu duchowym, ale także o tych 3 miesiącach tutaj. Przeżyłam tyle, że czasem trudno sobie przypomnieć. To nie były wakacje. To moje życie. To nie przerwa 'pomiędzy'. To dalszy ciąg. Nie będzie powrotu 'do starego' gdy wysiądę z samolotu. Nie będzie jedynie wesołych twarzy na zdjęciach. Będzie dalszy ciąg. To jest i było 'tu i teraz', a tu i teraz nie znika po otwarciu drzwi do domu. Tu i teraz trwa. Najtrudniejsze jest utrzymać to 'tu i teraz'. Ale oto w moim życiu chodzi - o odnalezienie i nauczenie się jak nie zgubić ponownie.

środa, 12 stycznia 2011

12.01.2011

Zakochana jestem w Edynburgu. 





1. W teorii to miał być prototyp Hogwardu, lecz...

Monkeys atack


Z dedykacją dla Gucia - to robota tego gościa :)


Tak tutaj się palą ognie Beltaine



Wdrapałam się tutaj! A co! Żeby nie było, najwyższa góra w Edynburgu :)




Just find your love in Edinburgh!




Po drugiej stronie zatoki są góry w śniegu całe

2. ...tak według mnie wygląda prawdziwy prototyp Hogwardu! Zdjęcie widoku zza okna w kawiarni, w której JKRowling pisała ponoć Harrego Pottera!

Tak wiem - najgłupsze zdjęcie, jakie mogłabym zrobić... żeby nie było - nie korzystałam z tej toalety, chciałam tylko uwiecznić ją na zdjęciu :)