środa, 8 grudnia 2010

8.12.2010

Przypomniało mi się:

- jestem mistrzem w lepieniu pierogów :) tak dobrych pierogów, jakie tutaj robię, jeszcze nie jedliście! Ha!
- w dwa tygodnie diety nie uwzględniającej pełnego brytyjskiego śniadania, masywnego lunchu i obiadu z trzema daniami, winem i deserem straciłam 3 kilo!! Jupi!! Wracam do formy hihi
- uzgodniłam z Gućkiem, że kiedy wrócę, zrobimy imprezę na mojej działce - tym razem o tematyce ŚWIĄTECZNEJ! Przebrania obowiązkowe - Guć zaklepuje Św. Mikołaja, a ja Śnieżynkę ;) Każdy obowiązkowo przynosi jakieś świąteczne żarełko :D

- okay, uczę się japońskiego. Japońskiego mówionego w sensie :) Nie może być przecież aż taki ciężko - z tego, co mnie Kyoko uczy, jest całkiem w pytkę! Najśmieszniejsze jest to, że jest o wiele prościej niż z nauką polskiego - chodzi o wymowę :) Wiem już jak powiedzieć Łatasiła kuro neko (jestem czarnym kotem) i Panczi o abi.ta (ktoś mnie właśnie uderzył) oraz Szała o abiru to omo te mas (wybieram się wziąć prysznic). Uważam, że to bardzo przydatne sformułowania, szczególnie to pierwsze :) A po świętach wybierzemy się wspólnie z Kyoko, jej japońską przyjaciółką, Mickiem i Ronaldem (iście międzynarodowe towarzycho hihi) na sushi :) matko, matko ileż ja pieniędzy wydam w Londynie! Wczoraj wydałam kolejne pieniądze z konta, ponad dwieście złotych (bo oczywiście liczę wciąż w złotówkach, Żyd ze mnie na całego) na bilety do teatru!! Tak, tak! Mam bilety do teatru na komedię kryminalną The 39 Steps. Już się doczekać nie mogę :) Będę musiała kupić sobie szpilki, albo przynajmniej bardziej eleganckie buty na obcasie :)

- ostatnio jedno z Was zadało mi pytanie: czy nie będziesz tęsknić za tą rodzinką i tym miejscem? Hm. Nie.
Nie zrozumcie mnie źle - naprawdę jest tutaj super, poza tym ostatni czas jest coraz coraz lepszy - podłapałam brytyjski humor, wymieniam uszczypliwości z Sue, żartuję wciąż z Dave'm - czuję się jak w centrum jakiegoś szalonego wesołego miasteczka, jak na kolorowej karuzeli. Uwielbiam to miejsce, czuję się super, lubię tych ludzi. Ale trzeba ruszać dalej. Bo gdy zaczyna być dobrze, zaczynasz zapuszczać korzenie. Jest taka piosenka Mamford and sons "Little Lion Man" - zgadzam się z tym tekstem. Jest tak kawałek o odwadze. Kiedy zapuszczasz korzenie, tracisz odwagę. Zaczynasz się obawiać świata, boisz się ruszyć dalej, przed siebie, wziąć na celownik kolejne miejsce, kolejny punkt do osiągnięcia, kolejne przygody do przeżycia. Dlatego też to idealny punkt do ucieczki. Może nie ucieczki - raczej do pozostawienia wspomnień najwspanialszymi, jakimi mogą być, by nie było przesytu i by nie stracić odwagi.

- co jeszcze zauważyłam? To, że odkąd przyjechała Kyoko i zaczęłam jej wszystko tłumaczyć, pokazywać, opowiadać - nabrałam niesamowitej pewności siebie. Tak samo było na farmie, gdy wyjechali chłopaki - gdy miała pokazywać i wprowadzać w tajniki życia Jeremiego i Terenca. Chyba potrzebuję kogoś, kim będę musiała się zajmować, prowadzić i kierować, by czuć się pewniej. Czy to uzależnienie? Czy Wy też tak macie? W sensie, Kyoko jest 8 lat ode mnie starsza, Sue i Dave już nie powiem ile ( :P ), ale wcale nie czuję tej różnicy. Hm.

- kolejna rzecz jaką zauważyłam! Brakuje mi fizyczności. Ha, proszę bez wybuchu śmiechu tutaj - mówię serio :P chodzi o to, że zawsze myślałam, że Polacy są powściągliwi. Wychodzi wręcz przeciwnie - brytyjczycy (a o japończykach już nie wspomnę) kreślą niesamowicie wyraźną barierę fizyczną. Tak, są przyjacielscy, otwarci, żartują i śmieją się, ale nigdy nie poklepią po ramieniu, nigdy nie szturchną, nigdy nie klepną. Jedyne przez 3 tygodnie co mi się przytrafiło, to uściskanie mnie przez Dave'a gdy przyniosłam mu urodzinowe śniadanie. Nawet w moje urodziny (mimo, że było niesamowicie miło a było to tydzień wcześniej), nie uściskaliśmy się. Hm. Z chłopakami na farmie było inaczej. A przecież ze Stugersami też zbudowałam bliską w miarę więź.

- ach, w ramach urodzinowego prezentu otrzymałam od nich wycieczkę do Cardiff - więc wyruszam do Walii jutro na 4 dni :) Bardzo miło z ich strony. Tym bardziej, że w mieście znalazłam chłopaków, z którymi wybieram się w darmową wycieczkę po Walii :) w Nottingham za to, pierwszego wieczoru, czeka mnie gig show, wycieczka po okolicy bardziej wiejskiej i wyprawa do Sherwood Forest :) Zapowiada się ciekawie! Tylko ten przeklęty plecor...wysłałam parę rzeczy do domu - Ł12 za 1,5kg listów! Zdzierają jak nigdzie... ech...

- Jeszcze jedno: NIE CIERPIĘ WIELKICH, ŚMIERDZĄCYCH, PUSZCZAJĄCYCH BĄKI, MACHAJĄCYCH OGONAMI, WSKAKUJĄCYCH NA WSZYSTKO I LIŻĄCYCH CUDZE TORTY LODOWO-CZEKOLADOWE PSÓW!!! koniec
:)

Przekrzywione domy - cała wioska przekrzywiona. Czy to Twoje zmysły zawodzą, czy cały świat poszalał?! :)



Sue, Dave i Kyoko

Lady Street: unsuitable for heavy ladies... :D





- Are you not cold? - No. I'm from Poland.

A żebyś sobie te psie jądra odmroził, Ty WIELKI, ŚMIERDZĄCY, PUSZCZAJĄCY BĄKI, MACHAJĄCY OGONEM, WSKAKUJĄCY NA WSZYSTKO I LIŻĄCY CUDZE TORTY LODOWO-CZEKOLADOWE PSIE!

Mina debila :)

Ewcia w wersji garncarskiej: fach w ręku, naturalny dryg, dar z niebior

Oto moje dzieło: niestety, pięknie pomalowane, ze wspaniałym mazowszańskim wzorem eksplodowało podczas procesu wypalania... Ale ale! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - zabawię się w archeologa i połączę drobne kawałeczki w moje piękne naczynko :)

Poważne rozmowy poważnych ludzi "it Cockfield mean, that there are a lot of... cocks?!..."
Dwie okropnie nie fotogeniczne damy

Ewcia w wersji pierożarki: nie tak, Ty brytyjska kobieto - falbankę rób, falbankę! :)


5 komentarzy:

  1. jednym słowem...Brawo:)

    ps. co ty masz do tego psa? wcale nie jest duży :P i jaki pocieszny ma pysk :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko s córkom - komu odpisuję? :P
    Oj, bo mi ostatniego wieczoru zlizał torta i musiałam zamieniać kawałek. I on śmiedzi. I merda ogonem. I się pod nogami plącze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miłośnikowi psów :P poprostu łasuch, a śmierdzi bo go nie myją nie jego wina :P Tak merdanie ogonem i plątanie się pod nogami to sraszna sprawa :) typowe zachowanie psa jak się cieszy ;]. Lubi Cię i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... We're "Dead Embryonic Cells"?
    Śmierdzące Psy... LOL
    ~Arek

    OdpowiedzUsuń
  5. sorry za wczorajszy komentarz, ale świętowałem urodziny znajomego :P

    ~Arek

    OdpowiedzUsuń